Tekst piosenki:
Codziennie, gdy mnie świt obudzi,
łeb zmoczę wodą, zjem śniadanie,
a potem wbiegnę między ludzi,
powraca zaraz to pytanie.
Może to chora wyobraźnia
ciągle pytanie to ponawia…
Nie wiem, lecz przecież tak wyraźnie
wciąż zauważam coś, co sprawia,
Że spytać ludzi chcę tak wielu,
którzy przechodzą moją drogą:
Kogo udajesz, przyjacielu,
kogo?
Często to trudno zauważyć:
i gestem facet się nie zdradzi,
i tak z tym kłamstwem mu do twarzy,
i tak tokuje, i tak sadzi…
Zamyka myśli w krągłe zdania
z bliższym i dalszym dopełnieniem,
nie ma momentu zawahania,
układa mu się to myślenie
Jak strojny smoking na modelu…
A mnie pytanie dręczy srogo:
Kogo udajesz, przyjacielu,
kogo?
A może szczęścia da mi zaznać,
ot, bezczelności szczypta tycia:
jest we mnie taki kawał błazna
że mi wystarczy na pół życia.
I mógłbym sobie pofolgować,
i nim się mroki nocy przetrą,
z wesołą wiarą się blatować,
śpiewać i tańczyć tango retro.
Ale pytaniem jednym z wielu
przerwałem sobie sjestę błogą:
Kogo udajesz, przyjacielu,
kogo?
I coraz rzadziej wraca chwila,
ulotna chwila, w której marzę,
że są gdzieś ludzie, co się mylą,
co się przyznają do porażek.
I biegnę szukać takich ludzi,
przydać swój kłopot ich kłopotom,
by choć przez chwilę móc się łudzić,
przez chwilę łudzić się, że oto
O jedną spytać ze spraw wielu
ja ich i oni mnie nie mogą:
Kogo udajesz, przyjacielu,
kogo?
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):