Ukaniu - Anaconda

Czuje się jak w klatce, bardzo trudnej zagadce.
Czuje że zostane, nie wiem czy dziś wstanę.
Otwórz okno, dawaj! no zrób to!
Skocz sobie z dachu, i narób hałasu.
Zleci się stado psów, lwów
hienów no i coś tam jeszcze, uf.
Przemknij przez zarośla, jak czarna puma.
Stań na skale, niech unosi cię duma.
Ryknij głośno, wszyscy cie o to proszą.
Pokaż że nie tylko lwy też u ciebie goszczą.
Jestem anakondą, przemieszczam się nocami.
Uważaj gdzie nogami stąpasz sapcerami. Uuu
Nie daj się złapać, biegnij ile sił masz w nogach.
Jak będziesz już blisko, nie roznoś swych zapachów
......Bo smierdzi Ci z pod pachów.
Sam zobaczysz, zaraz narobisz ze strachu.
Bo na ciebie zaczaiło się stado lwów.
No dalej uciekaj, zjebałeś to zmykaj
Napraw swój błąd, tylko nie wiesz zacząć skąd.
Dam Ci radę, chcesz wyjść stąd.
Idź sprosto, jaguar cię zje na ostro
Nie biegni bo zginiesz, nie wiesz gdzie się dziś kryjesz.
Raz prawo, raz lewo, najlepiej wyjdź na drzewo.
Tam też jest ma kryjówka. Uciekaj wolna droga.
I tak cię tutaj złapac mogę.
Nie będę patrzył na pogodę.
Jestem za tobą, ależ ciemno.
Nie możesz stać dziś równo ze mną.
Słońce i małpy tylko nad tobą.
Popatrz gdzieś włazł swą obleśną nogą.
To czaszki i kości tych ludzi zbłądzony.
Co nie potrafili zachować się w dżungli.
Czas nadszedł na ciebie. Nie wiesz gdzie się iść?
Idź dalej wprost, na krańce świata.
twych bliskich już nie ma.
Poszła tam pantera, Jakże mi jest cię przykro..
Cóż nie jest to ściema.
Przez ludzi jak ty, fauna flora się odwdzięcza.
Więc nie wkurwiaj mnie i dalej weź stąd spieprzaj.
Może leć na amazonie, ale uważaj na gryzonie.
Wchodzisz do lasu i cie nie ma.
Padasz na ziemie, we łbie strzała,
Zdecyduj się, i więcej nie wchodź za mój próg.
Jeśli nie chcesz zginąć marnie.
Idź zarabiaj pod latarnie.
Czarne plemie też tam czeka.
Nosisz w sobie ciężkie brzemie.
Gdy już raz wszedłes do dżungli.
Nie myśl sobie, że ci ujdzie.
Walisz glebę i po tobie.
Nie masz nóg urwaną gowę.
Anakonda jest twoim grobem.