Tekst piosenki:
Малыш, мне кажется то, что я иду ко дну.
Еще одну и завяжу. Ну, еще одну.
И так который день, и так которую ночь,
Что эта карусель, мне кажется, уже не кончится.
Колыбель уже не раскачается,
Кто-то по имени, не я, с тобой просыпается.
Ты варишь ему кофе и целуешь в губы,
Меня друзья выносит пьяным из клуба.
Выносит мозг еще одна доза.
Мне нужно выйти из-под наркоза.
Мне нужно выйти из вертолета.
Было море по колено, а затянуло болото.
Мне нужно сбавить обороты, родная.
Этими пятками достаю до дна я.
Вишу на твоем волоске.
Мой пьяный ангел в лифчике и одном чулке.
Я не пью, я отмечаю каждый день, что по тебе скучаю.
Я не грущу, шучу и праздную каждый день, что мы такие разные.
Я не пью, я отмечаю каждый день, что по тебе скучаю.
Я не грущу, шучу и праздную каждый день, что мы такие разные.
А мне так нравится, как ты мне врешь.
Ведь правда режет хуже, чем кухонный нож.
И я с широко закрытыми глазами,
За тобою следовал, как слепые за поводырями.
Где мы лепили снежки поутру,
Мне пес приносит снег с запахом твоих рук.
И только в памяти SIM нет любимой,
На тебе сошелся минимум белый свет клином.
И ни капельки слез, не больно.
Парни не плачут - по-моему, пела Польна.
В капкан свой же пойман.
Вечно молодой, вечно пьяный, пой нам.
И сколько правильно поставить точек,
Палец на курке и он вот-вот соскочит.
И я пытаюсь соскочить в который раз,
Словно в футболе мяч передаю на-пас.
Я не пью, я отмечаю каждый день, что по тебе скучаю.
Я не грущу, шучу и праздную каждый день, что мы такие разные.
Я не пью, я отмечаю каждый день, что по тебе скучаю.
Я не грущу, шучу и праздную каждый день, что мы такие разные.
Малыш, мне кажется то, что я иду ко дну.
Еще одну и завяжу. Ну, еще одну.
И так который день, и так которую ночь,
Что эта карусель, мне кажется, уже не кончится.
Колыбель уже не раскачается,
и мое лето куплетов постоянно кончается.
И наступает осень, я словно птица
без крыла - разбиваюсь оземь.
И "ни пера, ни пуха". Если я кабель, тогда найду себе с*ку.
Мы будем вместе грызть костья сломанных крыльев.
В ответе за тех, кого приручили.
Между нами были миллиметры,
что растянулись на мили.
Дуют ветры, слухи разносят люди:
кто на чем сидит. Я сижу на студии.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (2):
Kochanie, mi się wydaje, że idę na dno.
Jeszcze jedną i już rzucę. No ale, jeszcze jedną.
I tak który już dzień, i tak którą już noc
Że ta karuzela, wydaje mi się, już nie kończy się.
Ta kołyska już nie zachwieje się
Ktoś nie w moim imienu, z tobą budzi się.
Przygotowujesz mu kawę i całujesz te usta
Mnie koledzy wynoszą pijanego z klubu.
Wynosi mózg jeszcze jedna dawka.
Należy mi wyjść spod narkozy.
Mi należy wyjść ze samolotu.
Było morze po kolano, a zawlekło błoto.
Mi należy zmniejszyć obroty, kochanie.
Tymi piętami dostaję do dna ja.
Wiszę na twoim włosku.
Mój pijany aniołku w staniku i jednej pończosze.
Ja nie piję, ja codziennie świętuję, że za tobą tak tęsknię.
Ja nie smutam, ja żartuję i codziennie świętuję, że jesteśmy tak różne.
Ja nie piję, ja codziennie świętuję, że za tobą tak tęsknię.
Ja nie smutam, ja żartuję i codziennie świętuję, że jesteśmy tak różne.
A mi tak się podoba, jak ty mi kłamiesz.
Ponieważ prawda kraje gorzej, aniżeli kuchenny nóż.
I ja z szeroko zamkniętymi oczami
Za tobą szedłem, jak ślepe za przewodnikami.
Tam gdzie lepiliśmy śnieżki porankiem
Mój pies przynosi śnieg z zapachem twoich rąk.
I tylko w pamięci SIM nie ma kochanej
Na tobie minimum świat boży się kończy.
I ani kropelki łez, mnie nie boli.
Chłopacy nie płaczą - tak chyba śpiewała Polna.
W swoją własną pułapkę jestem złapany.
Wiecznie młody, wiecznie pijany, śpiewaj nam.
I ile miałbym postawić kropek
Palec na spuście i on właśnie zeskoczy.
I ja się staram zeskoczyć który już raz
Niby w piłce nożnej -piłkę przekazuję na pas.
Ja nie piję, ja codziennie świętuję, że za tobą tak tęsknię.
Ja nie smutam, ja żartuję i codziennie świętuję, że jesteśmy tak różne.
Ja nie piję, ja codziennie świętuję, że za tobą tak tęsknię.
Ja nie smutam, ja żartuję i codziennie świętuję, że jesteśmy tak różne.
Kochanie, mi się wydaje, że idę na dno.
Jeszcze jedną i już rzucę. No ale, jeszcze jedną.
I tak który już dzień, i tak którą już noc
Że ta karuzela, wydaje mi się, już nie kończy się.
Ta kołyska już nie zachwieje się
i moje lato kupletami stale kończy się.
I zaczyna się jesień, a ja niby ptakiem jestem
bez skrzydeł - roztłukuję się o ziemie.
I "ani pióra, ani puchu". Jeśli jestem kolesiem, to znajdę sobie s*kę
Będziemy razem gryzły kości złamanych skrzydeł.
Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś.
Między nami były milimetry
ktróre rozciągnęły się na mili.
Dmą wiatry, plotkują ludzie:
kto na czym siedzi. Ja siedzę na studiu.