Tekst piosenki:
To o nich, to dla nich, to o nas, to dla nas...
Ref.:
Ci, co oddają życie i dusze
To my - prekariusze, prekariusze
Ci mali, nękani, okradani, a ich
Zmysły pokrył gęsty kurz
Ci, którzy wiecznie pod przymusem
To my - prekariusze, prekariusze
To o nich, to dla nich, by z ziemi powstali
I nigdy nie bali się już
Piszę te wersy na L4, wiesz, ściemnionym
Robię w chuja ich tak jak w chuja robią oni
Mnie, i Ciebie też, przymusem jak broń przy skroni
Do wrzucania daniny do koryta świni, pomyśl
O tych podatkach, których co rusz wzrasta stawka
By zagmatwać celowa ich komplikacja
Punkt goni podpunkt, podpunkt paragraf
Brutto to ściema, nikt nie wie ile płaci do Państwa
Tak naprawdę, standard, naród krojony od dawna
Za coś przecież kucharz daje te ośmiorniczki na talerz
Krasnoludki nie przynoszą, to ludzie się przy tym pocą
Na głodowych pensjach stale, widzę to serce mi staje
Kurwa jak zegarek, ja zrobię wszystko by córa
Za 20 lat nie skończyła na kasie w Carrefourach
Bo jak na tej kasie usiądziesz to ciężko się podnieść
Później, z tej kasy, bo kasy mało ciągle
Z łapy do papy, z papy do dupy, z dupy do kibla
Czasem pół litra i tak jak po tym chcę mi się rzygać
Gdyby nie te rymy, uśmiech kobiety, i córa
I świadomość, że w najbliższą sobotę koncert – bym umarł
Bo nic nie warto, ten marazm pochłania
Bo nic nie warto, więc po co się starać
Znam to, mówi taki sam typ jak Wy
Też czasem myślę nie warto, lecz przy nadziei trzyma wiara
Ref.:
Ci, co oddają życie i dusze
To my - prekariusze, prekariusze
Ci mali, nękani, okradani, a ich
Zmysły pokrył gęsty kurz
Ci, którzy wiecznie pod przymusem
To my - prekariusze, prekariusze
To o nich, to dla nich, by z ziemi powstali
I nigdy nie bali się już
Mamo, Tato, pytam za co, za jakie grzechy
W zamian chore plecy i debety mamy
Syf w chatach, zagrzybione toalety, rozjebane bramy
I my mamy wyjść naprzeciw?
Temu życiu, słuchając porad z odbiorników
Gdzie ekspertów bez liku, widzisz takich na chodniku?
Te obiadki za kilka kafli, gdy to widzę
We wkurwieniu chcę wyjebać sobie oko jak Bill Bushweek
Podniebienia mamy takie same? Nie, oni lepsze
Żołądki mamy takie same? Nie, oni lepsze
Jelita mamy takie same? Nie, oni lepsze
Życia nasze tyle samo warte? Nie, nasze biedniejsze
I cięższe i gorsze, za jaki grzech, ej ośle
Pośle, przeżerasz na raz, co w miesiąc zarobię
Nienawidzę was kurwa jak mogę, nienawidzę, człowiek
Jestem z tobą gdyś przy głodzie…
Zgłodniałeś? Zamawiamy szamę, w końcu nie za swoje
Weź nie żałuj tych paru baniek sobie, ziomek
Czy tam tysi, no co jest tam, tyci, tyci
Parę w te czy we wte, kto by to tam kurwa liczył
Kapiszi, tylko cichosza, na wszystko papier
Popchnięty papierem podanym pod blatem
Bezprawie jak w Gotham, Batman gdzieś na lotach
Pijany, nie dał rady, leży i szlocha
Ref.:
Ci, co oddają życie i dusze
To my - prekariusze, prekariusze
Ci mali, nękani, okradani, a ich
Zmysły pokrył gęsty kurz
Ci, którzy wiecznie pod przymusem
To my - prekariusze, prekariusze
To o nich, to dla nich, by z ziemi powstali
I nigdy nie bali się już
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):