Teksty piosenek > S > Słoń > Wojna Totalna
2 411 264 tekstów, 31 128 poszukiwanych i 605 oczekujących

Słoń - Wojna Totalna

Wojna Totalna

Wojna Totalna

Tekst dodał(a): patimaks Edytuj tekst
Tłumaczenie dodał(a): MrFoks18 Edytuj tłumaczenie
Teledysk dodał(a): patimaks Edytuj teledysk

Tekst piosenki:

[Zwrotka]
Zbrojeniowy wyścig trwa od czasu pierwszego kambru
Wszystko co żyje chce przetrwać i zdobyć więcej pokarmu
Pomału padlinożercy zamieniali się w łowców
Pierwsze wyjście z oceanu, aż po szary kres lądu
Rybie czaszki kręgowców, miliony lat ewolucji
Walka o terytorium, zwierzęcy świat jest okrutny
Nowe gatunki, jad, pancerze, szpony, kły w pyskach
Tych, co zostali bez broni, na co dzień chroni mimikra
W krwawych igrzyskach najważniejszy jest instynkt
Czuły wzrok, węch i słuch, rozwijają się zmysły
Musisz być silny lub szybki, carnivore ciągnie do krwi
Matka natura się zbroi w codziennej wojnie o byt
I tutaj wchodzimy my, ubrani cali na biało
Zmieniamy stada w plemiona, pierwsze osady powstają
To trwało tysiące lat, żeby się nazwać człowiekiem
Zejście z drzewa do jaskiń, czas pierwotnych społeczeństw
Równocześnie z ciałem mózg się zmieniał
Musisz mieć broń, by w nocy cię żaden stwór nie wjebał
Nadeszło wyjście z cienia, zapanowanie nad ogniem
Wyprostowana postura w przygotowaniu na wojnę
Nim człowiek zrzucił pierwszą bombę na dom
To wszystkie pola bitew regularnie podlewał krwią
Broń się rozwija, dokładnie jak w świecie zwierząt
Od pierwszej procy, przez łuk, kuszę, po M60
Dziesiątki dekad wstecz, bitewna szarża na koniu
Dzisiaj w pociskach masz system rozszczepiania atomu
Epoki brązu, żelaza, wojny o ropę i wiarę
Ci, co wyrżnęli w pień wrogów, piszą historie o chwale
Ten wstęp pisałem, żeby nakreślić całość
Życie jest drzewem, a nasza historia to tylko gałąź
Nie wchodzę w globalną sferę, chcę się skupić na Polsce
Bo to, co widzę czasami, robi się serio za mocne
Mam dość tej wojenki, wiecznej walki kto gorszy
Widząc te brednie w TV mam chęć spalić odbiornik
Mam dość martyrologii, przeszłość jest smutna okrutnie
Więc wyciągam z niej wnioski, chcę się skupiać na jutrze
Ten burdel na Wiejskiej, pełno gówno-aferek
Te tłuste ryje w garniakach ciągle nas szczują na siebie
Mówię to z serca i szczerze, do tych po lewej i prawej
Żyjecie w tym samym kraju, chodząc po tej samej trawie
Wciąż wytrwale walczycie, Polska do tego przywykła
Lecz wciśnij na chwilę stop, bo chcę podsunąć ci przykład
Tego, że zwykła codzienność kiedyś każdego dosięgnie
Bo od kołyski do grobu, kroczysz ze śmiercią pod rękę
Na wstępie: nie wiem, kim jesteś, skąd, ani w co wierzysz
Obyś od wyra w szpitalu nigdy nie dostał odleżyn
Dla tych, z którymi los dzielisz, dużo zdrowia i hajsu
Dbaj o swe plony jak umiesz, a chwasty z pola wykarczuj
Ten ostatni rok w tańcu nie pierdolił się z nami
Rak zabrał ziomkowi ojca, mamę znajomej stres zabił
Serce się kraje i żali, a łzy na oczy się cisną
Pożar wziął ojca ziomkowi, z którym dzieliłem dzieciństwo
Więc sram na bezmyślną wojenkę tych płotek
Chcę, żeby dziecko znajomych było szczęśliwe i zdrowe
Oby ci matka i ojciec na zdrowiu nie podupadli
Żyj i daj żyć innym, na zawsze pierdol szufladki
Gdy wysyłam hajs w akcji typu zrzutka na leki
Ktoś nie ma na operację, a jego córka ma termin
Nie będę, kurwa, jak debil pytał za którą są stroną
Bo nie wiem, czy zasłużyli łaskawie na moją pomoc
Idąc tą drogą, gdyby ktoś z twoich bliskich miał problem
I ty założysz tą zbiórkę, bo w pracy zarabiasz drobne
Pamiętaj, ziombel, uważaj, bo pilnować się trzeba
Żeby ci czasem żaden żyd lub czarnuch hajsu nie przelał
Więc jebać faszyzm, rasizm, mizoginów i ORMO
Szacunek dla tych, co krew przelali za naszą wolność
Nie będę pluć na godło, ani się spinać na tęczę
Bo tak naprawdę mam gdzieś to, kto z kim chodzi za rękę
Nie będę tobą gardzić, jeśli pochodzisz zza Bugu
Sam pracowałem na wyspach, by spłacić cały hajs z długów
I już mam w chuju te spory, nie jestem stroną w tej wojnie
I wiem, że w kurwę jest osób, co myślą podobnie do mnie
Mam dość tej nagonki i podsycania wciąż gniewu
Jakbyśmy wszyscy do chuja mieli za mało problemów
Rząd ci grzebie w portfelu, wyciąga macki do hajsu
Jak myślisz, skąd mają siano? No, kurwa, z naszych podatków
Niczym na tacy, bratku, niosę ci przykład
Miliardy złotych pochłania telewizja publiczna
Chuj w szpitale, hospicja, chuj w dzieci z nowotworami
Grunt, że ramówka jest fajna i będzie potąd seriali
Jak tam, mordo, się bawisz? Ja się dopiero rozkręcam
Wiesz co by nam się przydało? Jakaś domowa wojenka
Agresja rodzi agresję, przyśpieszmy datę zagłady
Chuj z szarlatanów i każdy religijny fanatyzm
Traktuję czarnych i białych, tak jak brązowych i żółtych
O ludziach świadczą ich czyny, a nie pigment ich skóry
Nie lubię ludzi pokroju agresywny kozaczek
Dam tobie tyle szacunku, ile samemu okażesz
Mam dość pizganek i łbów, co myślą, że są T-1000
Jak chcesz się ponapierdalać, to na mój koncert nie przychodź
Nie jesteś Vitor Belfort, by na bujance iść w miasto
Chłopaki z klubów sztuk walki ci to z chęcią wyjaśnią
Tym błaznom z dobrych domów, co się zachciało gangsterzyć
Wszedłeś do rapu, bo kręcą cię kosy, klamki, maczety
Ci, co faktycznie są z biedy, z ulicy chcieliby uciec
Rap może być tymi drzwiami, a ciężka harówka kluczem
Nie wszyscy z nas mieli super, każdy dźwiga swe brzemię
Nikt, kurwa, z nas się nie chce czuć jak jebany ekskrement
Obyś patrząc na siebie widział/widziała zaletę
Autoagresja to kurwa, która chce cię skaleczyć
Nie robię rapu dla dzieci, choć mnie słuchają, tak bywa
Jak jesteś jednym z nich, to skup się teraz i nie przerywaj
Pierdol Stalina, Hitlera, a ich wyznawcy to głąby
Historia uczy, że skrajność prowadzi zawsze do wojny
Wbij se do głowy, że nieraz cię serce, synek, zaboli
Więc musisz zapuścić jaja wielkości piłek plażowych
Nie wszystkie ziomy, którymi się otaczasz są spoko
Wielu dla zysku ci w dupę wejdzie niczym proktolog
Bądź zawsze sobą, a dobrym ludziom okazuj serce
Ci wartościowi zaakceptują cię jakim jesteś
I chuj w resztę, zawistne rury kłamią bez skruchy
Nie jesteś gorszy, jeśli cię nie stać na drogie ciuchy
Bawią mnie ćpuny, jak bredzą w swoich trackach o flexie
I tu nie chodzi o wiek, mordo, rozumiem koncepcję
Lecz jak zabraknie tabletek, zrobi się szaro-chujowo
Skumasz, że ten typek w lustrze od dawna nie jest już sobą
Pamiętaj, mordo, że nałóg cię przecweli na wylot
Dragi i alk mogą zmieść cię z maty, niczym Khalidov
Nie jesteś kurwa jak Migos, ukradłeś mamie trzy dyszki
Uzależnienie oprócz ciebie rani wokół twych bliskich
Więc zamknąć pizdy, tej, śmieszą mnie nadal te mrzonki
Groupies odejdą razem z hypem, a kasa się skończy
Więc otwórz oczy, żebyś nie kimał w bramie bez forsy
Obyś krzyż na banknotach zamieniał sprawnie w trójkąty, kumasz?
Wszyscy toczymy wojny, codzienne bitwy
O przyjaźń, o związki, o szacunek, o bliskich
Cały czas ten sam instynkt pomaga nam przetrwać
Mimo, że nie żyjesz w dziczy, to gdzieś się czai drapieżca
Doceniam to, co mam i tych, którzy są obok
Mógłbym gdzieś teraz gnić pod mostem lub walczyć z chorobą
Pozdrawiam tych, co co noc kładą się do łóżka z myślą
Że jutro może być dzień, gdy stracą, kurwa, wszystko
Dedykuję to ministrom, premierom, prezydentom
Mnie naprawdę chuj obchodzi, która świnia dzierży berło
Macie dbać o społeczeństwo, a nie wsadzać kij w mrowisko
Gardzę wycieraniem gęby godłem, śliska dziwko
Gardzę pedofilią, oby wchłonął was ogień
Gardzę broniącymi pedo, co się zasłaniają Bogiem
To jest chore, sądy powinny skazać was w moment
Gdyby na Ziemię zszedł Chrystus, to sam by mieszał was z błotem
Gardzę każdym jełopem nie szanującym dziewczyn
Gardzę każdą idiotką nie szanującą mężczyzn
Gardzę tymi, którzy czują się od wszystkich lepsi
Nagrywam rap dla miastowych i dla tych, co są ze wsi
Dość bredni skrajnych środowisk po obu stronach
Macie klapki na oczach, a wszędzie szukacie wroga
Moim domem jest Polska, a nie walczące obozy
Chcę, żeby orzeł reprezentował wolność, dobrobyt
Nie muszę mieć złotej wanny, złoty sracz też pominę
Chcę, by mój hajs z podatków trafiał tam, gdzie powinien
Chcę móc zapewnić rodzinie ochronę zdrowia i standard
Który nie przypomina życia tuczników w klatkach
Chcę, by każda kobieta miała swobodną decyzję
Na temat swojego ciała, bez oceniania, bez ciśnień
Rząd niby chroni tak życie, lecz tak naprawdę ma gdzieś to
Że po przyjściu na świat trafisz do kibla jak śmieć
Jeśli ta treść cię obraża, po prostu wciśnij unfollow
Bo jeszcze nieraz cię, słonko, moje poglądy zabolą
Zostaw pod spodem komentarz, jak bardzo się mną zawiodłeś
Sekundę po przeczytaniu tego o tobie zapomnę
I mam w pompie tę wojnę, znów to powtórzę, dociera?
Podczas gdy wy się kłócicie, oni się klepią po plecach
Więc jak życzysz mi śmierci i się niezdrowo podniecasz
Życzę, by spadł ci na starą w środku pustyni fortepian
Każdy szczeniak czuje się tu bezpiecznie
Jesteśmy ponad podziałem, zanotuj sobie ten werset
Czuję awersję do głupców, a jest ich tu pełno
Pierdolę prowokatorów i atencyjne kurestwo
Jak to słyszysz, koleżko, i nagle bardzo żałujesz
Że logo BDF masz wytatuowane na skórze
Podsunę ci rozwiązanie, pójdzie w chuj łatwo, zobaczysz
Usuń w domu te dziary jebaną tarką do warzyw
To dla normalnych, bez skrajnie idiotycznych poglądów
Dziękuję wam z całego serca za wspólną podróż
Wszystkiego dobrego, ziomuś, naciskam wreszcie stop
Pozdrawia, wasz niżej podpisany
BrainDeadSłoń
[Outro]
Kurwa, buziaczki, nara

 

Dodaj adnotację do tego tekstu » Historia edycji tekstu

Tłumaczenie :

Pokaż tłumaczenie
[Verse]
Arms race lasts since first cambrian
Everything that lives wants to survive and gather more nourishment
Slowly scavengers has been changing into hunters
First exit from the ocean, until the grey end of lands
Fish skulls of vertebrates, millions years of evolution
Fight over teritory, animal world is cruel
New species, poison, armors, talons, fangs in mouths
Those, who are left without a weapon, are defended by mimicry
In the bloody games instinct is the most important
Sensitive sight, smell and hearing, developes senses
You need to be strong or fast, carnivore attracts to blood
Mother nature armors herself in a daily war for existance
And here we come, all wearing white
We change herds into tribes, first settlements are established
It took thousads of years, to become a human
Decend from trees into caves, time of prime communities
Simultaneously with body the brain been changing
You need to have a weapon, so at night no creature would eat you
Exit from the shadows has arrived, the wealding of fire
Straightend posture in preperation for war
Before a man dropped the first bomb on a house
Then all battle fields were regularly watered with blood
Weapon are developing, exactly like in the world of animals
From the first sling, through a bow, crossbow, until M60
Tens of decades back, battle charge on a horse
Today in projectiles you got a system of fissoning atoms
Ages of bronze, iron, wars for oil and faith
Those, who slaughtered enemies, write history of glory
This introduction i wrote, to underline the entirety
Life is a tree, and our history is just a branch
I'm not walking into the global sphere, i want to focus on Poland
Because, what i sometimes see, gets seriously too hard
I've had enough of this little war, eternal fight who's worse
Seeing those nonsense in TV i want to burn the receiver
I've had enough of martyrdom, the past is cruelly sad
So i take conclusions out of it, i want to focus on tomorrow
That brothel on The Village, full of shit-dramas
Those fat pigs in suits still throws us at eachother
I'm telling this honestly and from heart, to those on the left and right
You're living in the same country, walking on the same grass
You still keep fighting, Poland is used to it
But press a stop for a moment, beacouse i want to bring an example
This, that everyday will reach everybody eventually
Because from a crib until the grave, you walk with the death holding hands
On introduction: i don't know, who you are, where from, nor what you belive in
May you don't get bed soars from the hospital bed
For those, who you share fate with, much health and cash
Care for your crops as you can, and grub weeds from the field
That last year hasen't fucked around with us
Cancer took my friends father, stres has killed my friends mother
Heart breaks and griefs, and tears onto eyes are pushed
A fire took the father of a friend, with who i shared childhood
So i shit on that mindless little war of those roaches
I want, that my friends child will be happy and healthy
That your mother and father won't loose their health
Live and let the others live, forever fuck stereotypes
When i send money in action type gathering for medicine
Someone doesn't have for an operation, and his daughter has a deadline
I won't, like an idiot ask for what side are they
Because i don't know, if they are mercilly worth of my help
Walking that road, if one of your close ones has a problem
And you start that gathering, because you earn nothing at work
Remember, homie, watch out, because you need to mind yourself
So whenever no jew or a black won't send you money
So fuck fascism, racism, misogynists and ORMO
Respect for those, who spilled blood for our freedom
I won't spit at the crest, and won't hassle about the rainbow
Because for real i don't care, who holds who's hands
I won't despite you, if you come from behind Bug
I myself worked on the islands, to pay off all cash from debts
And i don't care anymore about those conflicts, i'm not a side in this war
And i know, that there's shitload of people, who think similarly to me
I've had enough of this speeding and increasing the anger
Like all of us wouldn't have enough fucking problems
Government peeks into your wallet, spreads tentacles for cash
What you think, where they got cash from? Well, shit, from our taxes
Just like a plate, bro, i pring you example
Billions of Złotych is devoured by public television
Fuck hospitals, hospieces, fuck kids with tumors
Base, that the frame is cool and there'll be lots of series
What's up, homie, having fun? I'm just getting started
You know what should we have? Some little civil-war
Aggression births aggression, let's speed up the date of doom
Fuck charlatans and religious fanatism
I treat blacks and whites, just like browns and yellows
About people tell their acts, not pigment of their skin
I don't like poeple of a type aggressive showoff
I'll give you as much respect, as you show yourself
I've had enough of shits and heads, that think, they're T-1000
If you want to fight, then don't come to my concerts
You're not Vitor Belfort, to go out in the city while wobbling
Guys from martial art clubs will gladly explain that to you
Those clowns from good homes, that wanned to be gangsta
You got into rap, because you're hyped by knifes, guns and machetes
Those, who actually are from poverty, would like to run from the streets
Rap can be those doors, and hard work a key
Not all of us had it amazing, everyone carries their burden
Nobody, damn, wants to feel like a fucking extrement
May you while looking at yourself see a quality
Autoaggression is a bitch, that wants to hurt you
I don't make rap for kids, even tho they listen to me, shit happens
If you're one of them, then focus and don't stop
Fuck Stalin, Hitler, their belivers are idiots
History teaches, that extremes always leads to war
Get it in your head, that not once your heart, will hurt
So you need to grow balls the size of beach balls
Not all homies, that you're surrounded with are cool
Many for profit will get in your ass like a proctologist
Always be yourself, and to good people show kindness
Those worthy will accept who you are
And fuck all the rest, envious bitches will lie without remorse
You're not worse, if you don't have enough for expensive clothes
I make fun of junkies, how they rave about their tracks and flex
And it doesn't go about age, bro, i get the conception
But when lack of pills come, it will get grey-shitty
You'll understand, that the guy in the mirror isn't himself anymore
Remember, homie, that addiction will fuck you completly
Drugs and alco can throw you off the mat, like Khalidov
You're not like fucking Migos, you stole your moms three tens
Addiction except you hurts also close ones around you
So close your twats, aye, those thoughts still make me laugh
Groupies will go away with hype, and all cash will dissapear
Then open your eyes, so you won't sleep at a gate without cash
May you change the cross from bills into trinagles, you got it?
We all are at war, daily battles
About friendship, about relationships, about respect, about close ones
All the time the same instinct helps us survive
Despite, you don't live in wilderness, somwhere a predator lurks
I appreciate it, what i got and those, who are by my side
I could be somewhere now rotting under a bridge or battle a disease
I greet those, who each night lay in bed with a thought
That tomorrow can be a day, when they'll loose every, fuckin, thing
I dedicate this to ministers, prime ministres, presidents
I really don't give a fuck, which pig wields the scepter
You have to take care of the society, and not poke the anthill
I despise wiping face with the crest, you slick whore
I despise pedophilia, may the fire take you
I despise ones that defend pedo, that hides behind God
This is sick, courts should sentance you in a second
If Christ went down on Earth, then he himself would mix you with dirt
I despise each dumbass not respecting women
I despise each idiot not respecting men
I despise those, who feel better then everyone
I record rap for the ones from cities and those, who are from villages
Enough bullshit extreme enviroments on both sides
You got blindfolds on your eyes, even tho you look everywhere for enemies
My home is Poland, and not fighting camps
I want, that eagle would represent freedom, wellbeing
I don't need a golden bath, golden shitter i'll skip
I want, that my cash for taxes would get there, where it should
I want to be able to provide my family with protection of health and standard
Which doesn't resembles a life of livestock in cages
I want. that each woman have freedom of choice
About their bodies, without judging, without pushing
Government supposedly protects life like that, but really it doesn't care
That after coming to this world you'll end up in the toilet like a trash
If this content assaults you, just press unfollow
Because not once again, sweetie, my beliefs will hurt you
Leave a comment below, how much you're dissapointed in me
A second after reading it i'll forget about you
And i care not for that war, i'll repeat it again, comes to you?
Meanwhile you are fighting, they tap their backs
So if you wish me death and get unhealthily arroused
I wish, that a piano falls on your mother in a middle of a desert
Each puppy feels safe here
I'm above the division, note that verse
I feel aversion for fools, and there's a lot of them here
I fuck instigators and attentive bitching
If you hear that, friend, and suddenly really regret
That you got a logo BDF tattooed on your skin
I'll bring you a solution, it'll be easy as fuck, you'll see
Remove those tatts with a fucking vegetable grater
This for the normal ones, without extremly idiotic beliefs
Thank you from the bottom of my heart for the common journey
Everything good, homie, i finally press stop
Greetings, yours signed below
Brain Dead Słoń
[Outro]
Damn, kisses, bye

Historia edycji tłumaczenia

Autor:

(brak)

Edytuj metrykę

Komentarze (1):

siemaszko 5 listopada 2020 09:44
(+1)
coś Gościu odjebał w tym tracku to majstersztyk....z niecierpliwością czekam na premierę płyty 3:)

tekstowo.pl
2 411 264 tekstów, 31 128 poszukiwanych i 605 oczekujących

Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów.
Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków!


Reklama | Kontakt | FAQ Polityka prywatności