Nyges - Z życia

Pamiętam ich, pamiętam ją, te zielone oczy,
brązowe włosy, uśmiech uroczy
i zapach rozkoszy, poranna kawa.

Pamiętam tego chłopaka i tą dziewczynę.
On dla niej zrobił wszystko w zamian za oczka niewinne.
On dla niej był gotów skraść wszystkie gwiazdy,
chociaż nie musiał, no bo tak miała szmaragdy.
Zapatrzeni w siebie szli, nie wiedząc dokąd wyrwać się
od tego miejsca i sprostać kłopotom.
Byli przygotowani na najgorsze dni,
byle nie wracać do domu i w spokoju żyć.
Gdy nastała noc, na ulicę spadła mgła,
gdy przytulił ją do siebie cisza odgoniła wiatr.
W jego oku łezka się zakręciła,
bo objęła go tak mocno jakby był jeden na miliard.
Po krótkiej chwili ścisnął ją mocno za rękę,
zaczęli iść w tą mgłę myśląc, że tam czeka szczęście.
Nie wiedzieli jednak, że szczęścia nie będzie,
że ostatni raz trzymają się za rękę.
Z jego ust padły słowa: Kocham cię,
ona owinięta w łzy mówiła: Ja ciebie też.
Z lekkim uśmiechem spoglądała mu w oczy,
nie dowierzając, że ktoś taki może się w niej zauroczyć.
Wcześniej nigdy tak mocno nie kochała,
bo za każdym razem miłość trzymała się od niej z dala.
Miłość prawdziwa, nieobojętna
była przy niej dopóki ktoś nie zatrzymał serca.


I właśnie wtedy podbiegło pięciu chłopaków,
Ona płakała, drżeli ze strachu.
Miłość, co miała nigdy się nie skończyć
Skończyła się za szybko, po nim został tylko pomnik.
Wtedy chłopaki odepchnęli ją na bok,
Jemu związali ręce, nogi nie wiadomo za co.
A za to, że się rzucał, bili mu już w klatkę,
w międzyczasie mówiąc: Tak giną leszcze właśnie.
Gdy upadł na ziemie chłopaki uciekli.
Ona szybko podbiegła, klękając kolanami we krwi.
Złapała go za rękę, mówiąc: Kochanie,
przecież mieliśmy być razem już na zawsze.
On odpowiedział: Kotek dasz sobie radę.
Ja już nie wstanę, lecz wiedz kochałem naprawdę.
I jego serce nagle przestało dygać,
ona się rozpłakała gdy on przestał oddychać.
I to nieprawda, że miłości nie ma,
wielu mówi, że uczucie to wymysł przez człowieka.
Serce stanęło, lecz miłość nie uciekła.
Ona nadal wierzy, że on w niebie będzie na nią czekał.