Dodaj adnotację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
Autor tekstu: |
Leonard Cohen, tłum. Maciej Zembaty Edytuj metrykę |
---|---|
Kompozytor: |
Leonard Cohen |
Rok wydania: |
1971 |
Wykonanie oryginalne: |
Leonard Cohen |
Covery: |
Aurora Aksnes, Maciej Zembaty (PL), Christina Rosenvinge, John Bergeron |
Płyty: |
Songs Of Love And Hate (LP, 1971)/Columbia Records, The Best of Leonard Cohen (LP, 1975), The Essential Leonard Cohen (2xCD, 2002), Live at the Isle of Wight 1970 (CD/DVD, 2009), Songs from the Road (CD, 2010), Live in Dublin (2013) |
Ciekawostki: |
Tekst nawiązuje m.in. do niemieckiej piosenki "Lili Marlene", scjentologii, Clinton Street, przy której niegdyś mieszkał sam L. Cohen. |
Ścieżka dźwiękowa: |
|
Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów.
Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków!
Komentarze (10):
Jest czwarta nad ranem, znów styczeń wnet będzie
Piszę, by spytać, czy masz się już lepiej
Tchnie Nowy Jork chłodem, lecz lubię to miasto
Muzyka na Clinton Street nie da Ci zasnąć
Mówią, że na odludziu, budujesz coś, tylko dla siebie
W przyszłość nie patrzysz, lecz
Może chociaż dbasz o wspomnienia
Właśnie...Bo Jane, wiesz, wciąż kosmyk włosów ma Twych
Wiem, że go dałeś jej gdy
Już planowałeś się zmyć
Czy Twój plan był bez wad?
Widziany ostatnio – nie miałeś się dobrze
Tak samo Twój słynny niebieski prochowiec
Nie swój łapiąc pociąg, do wszystkich wsiadałeś
Wróciłeś do domu bez swej “Lilly Marlen”
Dałeś mojej kobiecie swego życia mały kęs
Odkąd tu wróciła, niczyją żoną jest
Och, wciąż widzę Cię, z tą różą trzymaną w zębach
Cygan, rabuś i krętacz…
Jane nie śpi już też
I śle pozdrowienia
I co Ci powiedzieć mój bracie, mój Kainie?
To jedno rzec chyba chcę
Że brak mi tu Ciebie, że masz przebaczenie
I dobrze, żeś w drogę mi wszedł
Gdybyś zajrzeć miał znów, do mnie, czy do Jane
Cóż, zasnął Twój wróg, a Jane wolna jest
I dziękuję, że wyjąłeś ten cierń, z oczu jej
Jak u siebie, w nich tkwił, a ja - poddałem się
...A Jane, wiesz, wciąż kosmyk włosów ma Twych
Ten, który dałeś jej gdy
Już planowałeś się zmyć...
Z poważaniem
L. Cohen
Jest czwarta nad ranem, grudzień żegna się deszczem
Chcę spytać, jak leci? Napiszę ci jeszcze
Że w New Yorku jest zimno, lecz lubię swe locum
Na Clinton Street grają wciąż w barach po zmroku
Ponoć na pustyni stawiasz swój mały dom? Wiem ze słyszenia
Mówią – żyjesz bez trosk, lecz mam nadzieję, że chowasz wspomnienia…
Bo wiem, że Jane ten kosmyk włosów ma twych
Który dałeś, gdy chciałeś już iść
Myślałeś po cichu się zmyć
Sądzisz, tak łatwo to zmyć?
Widziałem ostatnio – dopadły cię lata
Twój świetny niebieski prochowiec już w łatach
Wchodziłeś na dworcu do każdego z wagonów
Bez LIlly Marlene jednak szedłeś do domu
Dałeś mej kobiecie ledwie parę ciepłych chwil
A kiedy wróciła, ni twoją, ni moją nie chciała być
Wciąż pamiętam, jak w zębach ci tkwił róży kwiat
Kolejny słomiany chwat…
Cóż, widzę, że Jane budzi się – pozdrawia cię też
Cóż mogę ci rzec, mój ty bracie, mój kacie?
W milczeniu sam mogę to nieść
Chyba tęsknię gdzieś w sercu i odpuszczam gdzieś w sercu
W sumie wyszło na dobre, że dałem się zwieść
Lecz jeśli byś kiedyś chciał tu wpaść do mnie lub do Jane
Cóż, twój wróg śpi jak kamień, a żona wolna jest
I wiesz, dziękuję ci, że zabrałeś z jej oczu te łzy
Myślałem, że muszą tam być,
ja nie zrobiłem z tym nic
Ale wiem, że Jane ten kosmyk włosów ma twych
Który dałeś, gdy chciałeś już iść
Myślałeś po cichu się zmyć
Tego nie da się zmyć…
Z poważaniem, L. Cohen
tłm. ks. Mariusz Synak @ks.mariuszsynak Słupsk 02.2024
Pokaż powiązany komentarz ↓
Pokaż powiązany komentarz ↓
Pokaż powiązany komentarz ↓