Tekst piosenki: Andrzej Brzeski - Dopóki
Wśród armii pracoholików,
Pod kępą ostatnich drzew
Siedziało na krawężniku
Kataryniarzy trzech –
Jeden był dzieckiem „Bim-Bomu”,
Drugiego grzał STS,
Trzeci w „Hybrydach” miał stolik,
Lecz wspólna niosła ich pieśń:
Dopóki w nas gości
Potrzeba twórczości,
Nie rdzewiejemy,
A sztormy, wichury
Unoszą nas w górę
Na skrzydłach weny.
Dopóki w nas drzemie
Iskierka natchnienia,
Nie umieramy,
Nad szklanym ekranem,
Portfelem i garem
Wolni latamy.
Między hotelem i giełdą,
Gdzie resztka trawy i pień,
Sączyli wino z butelki
Kataryniarze trzej –
Jeden był w filmie szwenkierem,
Drugi suflera miał kąt,
Trzeci był mistrzem od peruk,
Lecz wspólny łączył ich song:
Dopóki w nas gości
Potrzeba twórczości,
Nie rdzewiejemy,
A sztormy, wichury
Unoszą nas w górę
Na skrzydłach weny.
Dopóki w nas drzemie
Iskierka natchnienia,
Nie umieramy,
Nad szklanym ekranem,
Portfelem i garem
Wolni latamy.
Facetów trzech z Wołomina
Mafii swej miało już dość,
Z bejsbolowego wszak kija
Zawsze wystruga się coś,
Bo szkoda każdej jest chwili,
Co ma swój zapach i smak,
I choć im kumple grozili,
Też zaśpiewali tak:
Dopóki w nas gości
Potrzeba twórczości,
Nie rdzewiejemy,
A sztormy, wichury
Unoszą nas w górę
Na skrzydłach weny.
Dopóki w nas drzemie
Iskierka natchnienia,
Nie umieramy,
Nad szklanym ekranem,
Portfelem i garem
Wolni latamy,
Nad szklanym ekranem,
Portfelem i garem
Wolni latamy.
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu