HuczuHucz - Moje, twoje

Tekst piosenki:


[Moje]

Nocą migają światła - to znak, że już jest późno.
Na skrzyżowaniach, we wszystkich miastach w tym kraju
wśród domów, gdzie problemy znów nie dają usnąć,
ulicą pustą mkną na tę stronę raju tacy ludzie, jak ja i ty,
tacy jak wszyscy, połowa z nas nosząc zdjęcie w portfelu.
Chociaż upływający czas wszystko zniszczył,
zabrał nam bliskich okrutnie pozbawiając celu.
Miałem kilka ambicji, nie spełniłem żadnej.
Chciałem zwiedzić każdą ze świata stolic.
Mijają lata, jeden raz byłem w Warszawie,
kurwa, ile z tych planów poszło się pierdolić?
Uczelnia, praca, brak czasu na resztę.
Tu usycha serce, to miejsce nas boli.
To jest moje życie, moje choć wiem, że
ty czujesz się jakbym opowiadał o twoim.


Jak mogłem wszystko spierdolić i zejść na złą drogę?
Romantyk i kłamca, alkoholik i ćpun.
Dziś moje życie jest tak analogowe,
jakby soundtrack do niego wyprodukował Noon.
Choć teraz potrafię już docenić czas,
ale nienawidzę go za to, jak nas zmienił.
Pierwszy rok nie chodziliśmy pokłóceni spać,
a w drugim nie chodziliśmy spać niepokłóceni.
Damn it! musimy tyle rzeczy ogarnąć,
mieliśmy inną wartości hierarchię.
Niektóre z nich jeszcze niżej w niej spadną
tak, że nie będzie miejsc już ich porządkować na dnie.
To głupie, naprawdę tylko jedno jest pewne:
Wśród buntu miłości realizmu i bajek,
żebyś mogła mnie szukać, muszę odnaleźć sam siebie
po tej stronie raju, która wcale nie jest rajem.


Kurwa, ile z tych planów poszło się pierdolić,
to znak, że już jest późno, czas wszystko zniszczył.
Tacy ludzie, jak ja i ty, tacy jak wszyscy,
wśród buntu miłości realizmu i bajek.
Moje życie, moje, jak mogłem wszystko spierdolić?
To miejsce nas boli, wcale nie jest rajem.
Dalej, moje życie moje moje moje moje...


...
[Twoje]

Pamiętam, to był 24 listopada.
Nie wiem, jakoś jedenaście minut po północy,
za oknem taksówki, deszcz wtedy padał,
licznik pokazał 24 złote i 11 groszy.
Chciałem cię prosić o coś więcej,
to w końcu już dwudzieste czwarte spotkanie.
Choć od początku trzymaliśmy się za ręce,
to dopiero na jedenastym cię pocałowałem.
Wysiadłaś z taxi wcześniej niż ja - blok 24, mieszkania 11,
ja pojechałem dalej a ta noc nadal trwa,
dałem wiarę, że odezwiesz się zanim zaśniesz.
Cisza, dzwoniłem 24 razy i wysłałem tobie 11 sms'ów.
Wiedziałem, że coś musiało się wydarzyć,
wybiegłem prędko, nie wytrzymałbym tego stresu.
...
..taxi..

Pamiętam, to był 24 listopada, 11 minut po drugiej w nocy,
za oknem taksówki - deszcz wtedy padał,
licznik pokazał 24 złote i 11 groszy.
I miałem dosyć już tych myśli, zaledwie 24 sekundy po tym
gdy dwie godziny temu się rozstaliśmy,
tych jedenastu spotkało twoje kroki.
Szklana butelka, bloki - nie widzą nic [co],
brak powodów, przecież znasz ich - 11 metrów od klatki
znalazłem cię we krwi, 24 szwy i 11 godzin operacji.
Nie miałem racji myśląc, że będzie dobrze,
twój krwiobieg - musiało znać wyższość kata,
o jedenastej rozpoczął się Twój pogrzeb,
Boże.. Miałaś dwadzieścia cztery lata..