Tekst piosenki:
Благодать или благословение
Ниспошли на подручных твоих -
Дай нам, Бог, совершить омовение,
Окунаясь в святая святых!
Исцеленьем от язв и уродства
Будет душ из живительных вод, -
Это - словно возврат в первородства,
Или нет - осушенье болот.
Все пороки, грехи и печали,
Равнодушье, согласье и спор -
Пар, который вот только нам дали,
Вышибает, как пули, из пор.
Все, что мучит тебя, - испарится
И поднимется вверх, к небесам, -
Ты ж, очистившись, должен спуститься -
Пар с грехами расправится сам.
Не стремись прежде времени к душу,
Не равняй с очищеньем мытье, -
Нужно выпороть веником душу,
Нужно выпарить смрад из нее.
Здесь нет голых - стесняться не надо,
Что кривая рука да нога.
Здесь - подобие райского сада, -
Пропуск тем, кто раздет донага.
И в предбаннике сбросивши вещи,
Всю одетость свою позабудь -
Одинаково веничек хлещет,
Как ты там не выпячивай грудь!
Все равны здесь единым богатством,
Все легко переносят жару, -
Здесь свободу и равенство с братством
Ощущаешь в кромешном пару.
Загоняй поколенья в парную
И крещенье принять убеди, -
Лей на нас свою воду святую -
И от варварства освободи!
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (1):
https://youtu.be/1dw9-NKan-Q
Włodzimierz Wysocki: Bania „na biało”, czyli „Rozpal piec, gospodyni”, tłum. ks. Mariusz Synak, Słupsk
Rozpal piec, banię grzej, gospodyni, może spiekę się w niej niczym rak
Gdzieś w kąciku razem z potem niech spłynie brud rozterek, ciężar tamtych lat
Legnę plackiem, cały zmięknę jak glina, zimny chlust zamknie do wspomnień drzwi
A tatuaż z czasów kultu Stalina w rytmie serca fioletem zacznie bić
Rozpal piec, rozpal piec, rozpal piec, podrzuć drew do białości, tak marzył się biały dzień w mroku nar
Rozpal tak, aby skruszył mi kości, by rozwiązał mi język pary żar
Ile marzeń i drzew wytrzebionych, ilem poznał nieszczęść i tras
Profil Wodza na piersi, z lewej strony, a na prawej Marinka en face
Eh, za wiarę mą ślepą i chmurną niejeden garowałem w Raju rok
Swą naiwność – czystą, piękną i durną na kopalni zamieniłem mrok
Rozpal piec, podrzuć drew do białości, tak marzył się biały dzień w mroku nar
Rozpal tak, aby skruszył mi kości, by rozwiązał mi język pary żar
Dzień pamiętam – gdy nad ranem budząc ciszę zdążyłem krzyknąć bratu parę słów
Potem mnie dwaj eleganccy towarzysze z Syberii na Sybir wieźli już
Tam daleko, na odkrywce, w pieców żarze, łykając ostry dym i gorzkie łzy
bliżej serca każdy chciał mieć tatuaże, żeby Wódz mógł lepiej słyszeć serca zryw
Rozpal piec, podrzuć drew do białości, tak marzył się biały dzień w mroku nar
Rozpal tak, aby skruszył mi kości, by rozwiązał mi język pary żar
Ta opowieść budzi dziś zimne dreszcze, ale ciepło czyści myśli w głowie mej
Z chłodu mgły, która złą skrywa przeszłość rozgrzewa mnie mokrej pary biel
Obudziły się myśli pod czaszką – widzę dziś, że zbyt późno, rad nierad
Mokrą brzózką z całych sił tnę wariacko po tej gębie, spadku mrocznych lat
Rozpal piec, rozpal piec, rozpal piec, podrzuć drew do białości, tak marzył się biały dzień w mroku nar
Rozpal tak, aby skruszył mi kości, by rozwiązał mi język pary żar
Rozpal piec - lepiej nie, rozpal piec – lepiej nie, rozpal piec…