Tekst piosenki:
W Warszawie , stolicy mego kraju
Z pociągów codziennie wysiadają
Z wiarą, że już u celu prawie
Że tu o sławie sen się ziści
Wrażliwi i czyści – artyści
I stają u jej bram, wołają „pomóż nam
Wszak pokonaliśmy tak długą drogę”
A ona na to im „ chłopaki, chciałabym
Ale nie mogę, naprawdę nie mogę”
Niektórzy wracają w swoje strony
Po cichu, z ogonem podkulonym
Bo jak tu przyznać się znajomym
Że cały ten z wyjazdem pomysł
Był planem cokolwiek chybionym
A ci drudzy, co twardsze mają serce
Po czterech w najtańszej kawalerce
Za dnia łykają zupkę z marzeń
Jak to wydają pierwsze gaże
Chwilowo zaś tyrają na barze
I w oczy ich szczypie dym i w brzuchu burczy im
I przysypiają czasem przy zmywaku
Zastanawiają się, czy nie wybrali źle
Czy może lepszy byłby Kraków
Czas leci, lecz z kumpli nikt "jak leci?"
Nie spyta, bo każdy widzi przecież
Że człowiek chudy jak ta klinga,
Bo choć się pęta po castingach
To efekt, no sami Państwo wiecie
Już myślałeś, czy nie dać sobie siana,
Wtem nagle przemiana niesłychana
Pan jakiś cię pod rękę bierze,
Bo pragnie pomóc twej karierze
I wie że lepiej ci będzie w "gejzbendzie"
Pan ma znajomych w bród i klucz do sławy wrót
I gotów dać ci go za szczęścia chwilę
Myślisz o cnocie swej, ale nie żal ci jej
Bo ostatecznie masz ich tyle
Pan ma znajomych w bród i klucz do sławy wrót
I gotów dać ci go za szczęścia chwilę
Myślisz o cnocie swej, ale nie żal ci jej
Bo ostatecznie masz ich tyle …
Że starczy dla ciebie , dla pana i dla wszystkich
Ostatecznie masz ich tyle …
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):