Szad Akrobata - Sprawdzam

Tekst piosenki:


Co rano na nogi masowe roboty i won do roboty na kamieniołomy,
Bo góra zarabia tu na samoloty, a zarobiony to zadowolony,
Zadowolony to wyluzowany, wyrozumiały, prawie szalony,
Ja wolę tematy nie na telefony, znajome tereny i moje rejony,

Obowiązuje balowy strój, a szara para to zielony skun,
Stalowe lufy to tunele kul, kiedy podzielę to ziele, to będzie wiór,
Do wyjebania wór, poryje baniak w chuj trójwymiarowy zbój... Uj, uj

Zmielona, zielona, nie lada gratka, spalona japa, znajoma klatka,
Po co tu komu ta szalona gadka, dlatego Cie biorę kolego na świadka,
Linie wytycza metalowa siatka, żywa zajawka to moja matka,
Moja zabawka, rywali pułapka, stylami zabili by dwulatka,

I gdyby te typy tu rozumowały to miałoby paru kolego zawały,
I gdyby te typy tu poluzowały, to rymy by paru daleko zabrały,
Uwaga, bo pali się za kulisami, wylewa się na nich akwarium piranii,
Zadowolone miny rywali, tyle, że dwóch, bo nie słuchali!

Panie graczu chcesz czy nie chcesz, proponuje pójść na zmywak,
Nabieraczu, grasz w mordercę? (Sprawdzaaam!) Cóż... Tak bywa,
Styl, co wyrósł, w moim mieście to styl czarnych płuc Wałbrzycha,
Gdyby wyrósł w twoim mieście wiedziałbyś o Burj Khalifa x2

Ja tu nie mówię że robię rozpierdol, ja go tu robię jak robili Serbom,
Lata mi nadal co gada lusterko, tym co łażą w oku z belką ,
Akrobata jak lokata (W łeb gooo!), nie ulokowałbym w Ambergold,
Wybieram szalony bełkot, co zalatuje łobuzerką,
Zadali pytanie mi psychologowie, czy jestem świadomy tu tego co robię,
Ja mówię, że do póki mogę to robię, co robię, bo robię, dla siebie i robię to sobie,
Wielcy kurwa filozofowie, podoradzali by mi to na zdrowie,
Mili panowie ale kolego, nie chodzę bo za wiele powiedz,

To niemożliwe, niewiarygodne, do pani Y, do pana X'a,
Bo kiedy mi mówią "stary to obłęd", ja mówię mikstura od Panoramixa,
Która lepsza, moja najszybsza, dla niewidomych jak żona Fritzla,
Żeby poczuli się jak odkrywca, bo lecę na banię gadanie na żywca.
Jak trzeba dowodu to solo nawinę i gdyby podali mi skopolaminę,
W dyby zakuli czy na gilotynę, nie daliby rady mi samo na skille.
Zażalenia do wynalazcy do zawalenia godzina czas by,
Podocierały bandery na maszty po prostu jak satelity w gwiazdy.

Uwaga ryzyko zawiera dynamit, tu się nie zabiera jedzenia piranii,
Barany cholera, na rany boskie, woda wylewa, bo kanały wąskie,
Zdemolowane budynki, zalane tynki, wylane drinki,
Zalane auta i parkingi, szalona fala maminsynki.
Akrobata wiruje na micu, jak karuzela na lunaparku,
Kolego lecimy na złamanie karku, pomimo tego że rymy nie parkour,
Niedowiarków z argumentami, dziurawię jak rekiny harpun, smarku,
Wyniki mojego całokształtu, pchają cię do samogwałtu,
Przy wieczorowym, zielonym cygarku, na grubo dociera się do zakamarków,
Nie polecałbym ci zatargu, bo nie ma żartów ale jest fartuch,
Jak operuję, to robię się chujem z wrogiego gangu, który się nie pierdoli w tangu,
Nie bierze jeńców, nie goli fantów, woli do banku,
A do K do R do O do B do A do T do A,
Do roboty zabiera się jak tornado, naładowany jak akumulator,
Paraliżuje jak paralizator, nic nie poradzę na to,
Znowu pokazał asa z klasą, w asfaltowych lasach masakrator.

Panie graczu chcesz czy nie chcesz, proponuje pójść na zmywak,
Nabieraczu grasz w mordercę? (Sprawdzaaam!) Cóż... Tak bywa.
Styl co wyrósł w moim mieście, to styl czarnych płuc Wałbrzycha,
Gdyby wyrósł w twoim mieście wiedziałbyś o Burj Khalifa x2