Lukasyno - Rytm ulicy

Tekst piosenki:


Nie uczą tego w szkołach
Nie przeczytasz o tym w książkach
Rytm ulicy, jednych napędza, drugich pogrąża
Prawo nie trzyma jak psa obroża
Kto ma łeb na karku tym śladem podąża
Równowaga, na ostrzu noża, jej się uczę
Wybieraj, skalecz stopę lub stań przy murze
Pozwól by nazwali cię tchórzem, żyj wśród złudzeń
Ja zburzę twe złudzenia, bo szybko się uczę
Klepsydrę odwrócę tyle razy ile trzeba
By bliskim nie brakło nigdy hajsu ni chleba
Boże przebacz, światła do nieba przed nami nie gaś
Każdy z nas robi co trzeba, gdy jest bieda
W kraju krzyży i chleba, na skraju piekła i nieba
Owoc zakazanego drzewa, dojrzewa jak ja
Brak perspektyw tu, na jaw prawda
Jedyna szansa by uniknąć nędzy - kombinacja

[x2]
Rytm ulicy, licz się z tym byś się nie przeliczył
By twych dni do końca nikt nie policzył
Przez życie nauczeni, by na siebie liczyć
Na zawsze, podwórkowej ligi zawodnicy

Nasze życie pokierowane ulicy rytmem
Niektórych to przeraża, to przykre
Nasze plany pokrzyżowane przez policję
Kurewski system, chroń godność i ambicje
Rytm ulicy, pochłania doszczętnie, wciąga ewidentnie
Mam poczucie wartości, skazuje wiele możliwości
Zarobku i nie tylko, przypisane słowa wilkom
Co im da ulica prawdy i cała okolica
Moje serce tętni jak tętni dzielnica
Tu szkoła życia, na ostrzu noża
Luka, Egon, codzienności proza
Na własnych nogach dźwigamy swój los
Antoniu, bronx, klątwa czarnych wron
Pod prąd, tu każdy dba o własną kieszeń
Pozdrówki dla kumatych w interesie

[x2]
Rytm ulicy, licz się z tym byś się nie przeliczył
By twych dni do końca nikt nie policzył
Przez życie nauczeni, by na siebie liczyć
Na zawsze, podwórkowej ligi zawodnicy
[tylko tekstyhh.pl]
Co ma być to będzie, to jak dwa razy dwa
Rytm ulicy na dzielnicy od najmłodszych lat
Ulica może dużo dać, może zabrać wszystko
Kiedy giemki blisko, patrz by się nie poślizgnął
Na duszy z blizną, charyzmą w sercu, jebać szyderców
Zawsze gdy trzeba, we właściwym miejscu
Sposobem jest spryt, a osłoną noc
Popadniesz w rutynę, zgubi cię jeden krok
Zawistny skurwysynu, nie ma ognia bez dymu
Ty więźniem pragnienia, człowiekiem czynu
Rób swoje po cichu, chodź z uniesioną głową
Kombinuj tak, by zawsze było dobrze ci
Nadmuchanym manekinom słowo pogardy
Wozisz się jak Papaj, a nie umiesz trzymać gardy
Najadłeś się szpinaku? cwaniaku nie podskakuj
Niejeden trafił już na większych kozaków
Czego byś nie robił, przeznaczenia nie unikniesz
Jakbyś nie błyszczał i tak kiedyś znikniesz
Zdrajcy, frajerzy, rozliczenia czas nadejdzie
A ulica swoim rytmem dalej żyć będzie

[x4]
Rytm ulicy, licz się z tym byś się nie przeliczył
By twych dni do końca nikt nie policzył
Przez życie nauczeni, by na siebie liczyć
Na zawsze, podwórkowej ligi zawodnicy