HuczuHucz x Bonson - Dwa Spojrzenia (SzUsty Blend)

Tekst piosenki:


Blok na suburbiach
Chodzisz do szkoły lub na studia
Nie lubisz siory albo brat cię wkurwia
Furiat, lubisz bluzgać
I nakurwiony pół dnia
W rękach kielony albo lufka

Wow taka jazda
Kumple mają auta i każdy zachowuje się jak gwiazda
Ty masz dziewczynę i ją coraz mocniej kochasz
Za to ona ma coraz częściej okres albo focha
Wiem, wiem, wiem dobrze jak to jest
Musisz walczyć o swoje tak jak Malcolm X
Zostaw alko i nie pomoże tu nic browar
Albo pierdol moje słowa, bo to tylko pusty slogan

Masz rację, nie chce tu moralizować
Lub jak białas demoralizować
Bo wolę demo realizować
Słyszeć hałas
Ale nie chcę kłamać
Bo to jak sztuczne jabłka w sztucznych rajach

Wczoraj mieliśmy dzień, gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
flashbacki dni poprzednich, energii resztki przecież

Wczoraj mieliśmy dzień gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
Dziś są tego efekty

Miasto pijanych kroków rozświetlało drogę jak Vegas
Ruszył, marzył o tych, które miały zbroję na piersiach
Miały swoje na sercach coś jak bypass
Wnętrza w knajpach dawały znak by wejść tam zagrać

Na zdjęciach masz nas
W butelkach światła
A z nimi zginął wtenczas sarkazm
Pieprzyłem luz
I chęć by żyć tą chwilą
Nawet kiedy przyszło zginąć
Miałem tylko miłość

Jej zapach był jak nigdy wcześniej
Słowa jak nigdy jeszcze
Kąsały mnie jak gdyby szerszeń
I gdybym jeszcze wiedział co robiłem później
Tak co noc tydzień pójdzie
Gdy pijesz duszkiem
Uwierz, dzień jak co dzień
Wieczór jak złodziej
Zabiera czas choć mamy złe przeczucia w głowie
Przed kurwa Bogiem i sobą odpowiem
Albo dzień później przypomnę sobie

Że wczoraj mieliśmy dzień, gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
flashbacki dni poprzednich, energii resztki przecież

Wczoraj mieliśmy dzień gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
Dziś są tego efekty

Dom na przedmieściu
Jeździsz do pracy
I do teściów
Nie lubisz żony, myślisz o rozejściu
Furiat, lubisz bluzgać
I w pracy siedzisz pół dnia
Lecz w garści znów stuzłotówka

Wow taka jazda
Kumple mają dupy i każda wygląda jak gwiazda
Ty masz pieniądze, ale przestajesz się kochać
I jest coraz gorzej ciągle, widać to po twoich oczach

Nie wiem wcale jak to jest
Mieć naraz to wszystko i banknot i seks i auto
Może pomoże tu coś browar
Albo pierdol moje słowa, to tylko pusty slogan

Pewnie masz rację
Nie chcę tu mówić bzdur
Wolę farbę wziąć w ręce i brudzić ten mur
Mówić prawdę na bitach i nie kłamać
Bo to jak sztuczne jabłka w sztucznych rajach

Wczoraj mieliśmy dzień, gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
flashbacki dni poprzednich, energii resztki przecież

Wczoraj mieliśmy dzień gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
Dziś są tego efekty

One oświetlały drogę poprzez miejsca kultu
W miejsca buntu, gdzie rozkwita poezja kultur
Nie wiem gdzie mam puls i brak mi słów znów
Gdy widzę dupy, których chyba nikt już nie chciał w łóżku
Daj mi odetchnąć na moment
Zanim odetną nam drogę
By odejść, tam zostawić przeszłość za rogiem
I splunąć w ryj tym wszystkim leszczom na koniec

Obudzę się w kolejny ciężki poranek
I zapomnę wszystkie gęby poznane
Myśli pełnych skojarzeń
Zamykam sennik bo wstanę
Umyję zęby po kawie i pomyślę co dalej
Wokół tylko zapach dni poprzednich
Flashbacki gdy komuś wybito zęby
Chcę być potrzebny dziś
Bo wiem, że my jak wczoraj u mnie
Spotykamy się dzień później

Wczoraj mieliśmy dzień, gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
flashbacki dni poprzednich, energii resztki przecież

Wczoraj mieliśmy dzień, gdy
wieczór stawał się dla nas jak nigdy bezpieczny
Dziś są tego efekty
Dziś są tego efekty