Bolek - Sala Samobójców

Tekst piosenki:


Sierpniowe popołudnie, niby dzień jak każdy inny
on miał siedemnaście wiosen, więc od tego zacznijmy.
Zawsze był uśmiechnięty, biedny, ale lubiany,
przez to na ławce przed blokiem siedział ze swymi kumplami.
W szkole nie miał problemów, ze słabymi stopniami,
miał dziewczynę, którą kochał, życie chciał brać garściami.
Nikt z jego rodziny się nie spodziewał takiej zmiany,
lecz nowotwór złośliwy pokrzyżował mu plany.
Noce spędzone w szpitalu, ciągłe chemioterapie,
toczył walkę z samym sobą lecz to wszystko na marne.
Bóg mu przeciął nić życia, więcej nie było dane,
on gdy opuszczał powieki przed oczami miał mamę.
Noce spędzone w szpitalu, ciągłe chemioterapie,
toczył walkę z samym sobą lecz to wszystko na marne.
Bóg mu przeciął nić życia, więcej nie było dane,
mimo pragnienia życia musiał odejść stąd na stałe.

Druga strona medalu - młoda kobieta z mężem
piętro niżej w tym szpitalu cieszą się syna nadejściem.
Mały jest zdrowy i silny, myślą kim w przyszłości będzie,
od najmłodszych lat chcą mu dawać co tylko zechce.
Dali hajs i rozpustę, bo on nie chciał nic więcej,
pominęli bezpieczeństwo - syn wpadł w dealerów ręce.
Raz zatańczył z dragami i chciał tańczyć coraz częściej
Zaczął brać, na plecy wmawiał sobie: 'jakoś to będzie'.
Nie był świadomy tego, w jakim gównie tu grzęźnie,
kumple się odwrócili, bo miał długów coraz więcej.
Został z tym sam jak palec, nie miał na kogo liczyć,
wciągnął krechę do nosa, krzyknął: 'pieprzę to życie!'.
Miał w piwnicy starą linę, pewnie co zrobił wiecie,
związał pętle na szyi i zapomniał o świecie.
Mógł żyć dalej, lecz był tchórzem, nie chciał walczyć o siebie.
Mógł żyć dalej, lecz był tchórzem, nie chciał walczyć o siebie.


26-600 samobójców sala
jeden walczy tu o życie, drugi podda je od zaraz.
Szanuj ziomek swoje życie i sam nigdy go nie rujnuj,
nawet gdy wiatr w oczy wieje ty na nogach twardo stój tu.x4