Anna Szałapak - Białe zeszyty

Tłumaczenie:


Posłuchaj, panie podróżny,
Co się działo na Próżnej,
Tam żyła Jagna, dobra i czysta,
A do niej chodził Jan, kancelista.

Akurat była niedziela,
Karuzela się kręciła,
Kochanek czuły zabrał tam Jagnę,
I całkiem pomieszał jej miły umysł.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
Myśli tej małej, białe zeszyty,
A on dla niej jak młody Bóg,
Żeby mógł ją jeszcze kochać...

A lato, jak zawsze w Warszawie,
Młodym sprzyjało łaskawie,
On ją wodził czasem na łódki,
A ona leczyła jego smutki.

Posłuchaj, panie wędrowny,
Nastał ten dzień nieopisany,
Kochanek podły odszedł bez słowa,
Na nic się zdały płacze i modły.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
Myśli tej małej, białe zeszyty,
A on dla niej jak młody Bóg,
Żeby mógł ją jeszcze kochać...

Pociągi odjeżdżają, a statki,
Ona nie wróci do matki,
Kto by w Makowie wierzył,
Że dla niej światem był tylko jeden człowiek.

Zabiła się z miłości,
Ta, która tańczyła,
Bóg jej wybaczył jej sercowe czyny,
I podał jej malinowe lody.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
Myśli tej małej, białe zeszyty,
A on dla niej jak młody Bóg,
Żeby mógł ją jeszcze kochać...

Posłuchaj niewierny kochanku,
Który nienawidzisz poranków,
Ta trumna jeszcze do Ciebie wróci,
Gdzie leży Twoja dumna kochanka.

Bo ten, co nie potrafił kochać,
Przegra, chociaż wszystko rozumie,
Bóg ukaże Ci swoją obojętność,
Za to, że gardziłeś ludzką miłością.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
Myśli tej małej, białe zeszyty,
A Tyś był dla niej więcej niż Bóg,
Złóż pokłon do jej martwych stóp.

Słowa: Agnieszka Osiecka
Muzyka: Zygmunt Konieczny

Tekst piosenki:


Posłuchaj pan, panie podróżny
Co się zdarzyło na Próżnej
Żyła tam Jagna, dobra i czysta
I chodził do niej Jan kancelista

Akurat to była niedziela
Kręciła się karuzela
Zabrał tam Jagnę kochanek czuły
I całkiem zmącił jej miły umysł.

Oczy tej małej, jak dwa błękity
Myśli tej małej, białe zeszyty
A On był dla niej jak młody Bóg
Żebyż on jeszcze kochać mógł...

A lato jak bywa w Warszawie
Młodym służyło łaskawie
On ją zabierał nieraz na łódki
A ona jego leczyła smutki.

Posłuchaj pan, panie wędrowny
Nastał ten dzień niewymowny
Odszedł bez słowa kochanek podły
Na nic się zdały płacz jej i modły.

Oczy tej małej, jak dwa błękity
Myśli tej małej, białe zeszyty
A On był dla niej jak młody Bóg
Żebyż on jeszcze kochać mógł...

Pociągi odchodzą i statki
Ona nie wróci do matki
Kto by uwierzył w całym Makowie
Że dla niej światem był jeden człowiek

Przez niego więc siebie zabiła
Ta co z miłości tańczyła
Bóg jej wybaczył czyny sercowe
I lody podał jej malinowe.

Oczy tej małej, jak dwa błękity
Myśli tej małej, białe zeszyty
A On był dla niej jak młody Bóg
Żebyż on jeszcze kochać mógł...

Posłuchaj niewierny kochanku
Co nienawidzisz poranków
Wróci do Ciebie jeszcze ta trumna
Gdzie leży Twoja kochanka dumna

Bo taki co kochać nie umie
Przegra choć wszystko rozumie
Bóg Cię pokaże swą nieczułością
Za to żeś gardził ludzką miłością

Oczy tej małej jak dwa błękity
Myśli tej małej białe zeszyty
A Tyś był dla niej więcej niż Bóg
Pokłoń się do jej martwych stóp.


Słowa: Agnieszka Osiecka
Muzyka: Zygmunt Konieczny